Zagubieni

    Nadchodził już zmierzch. Eliasz szedł już dość długo przez las, szukając bezpiecznego miejsca do spoczynku. Wreszcie w oddali, między drzewami dostrzegł migające światełko. Poczuł ulgę i skierował swoje kroki w jego stronę. Zbliżając się usłyszał dobiegający hałas z miejsca, do którego podążał. Jak się okazało, gdy podszedł bliżej, kilka osób, dokładnie trzech mężczyzn, podniesionymi głosami zawzięcie dyskutowało między sobą. Trzy kobiety siedziały cicho, wpatrując się w ogień. Jedna z nich tuliła maleńkie dziecko w swoich ramionach…
Nikt go nawet nie spostrzegł, gdy usiadł przy ognisku. W końcu się odezwał, witając się ze wszystkimi. I nastała konsternacja i wszyscy zaniemówili ze zdziwienia.
– Skąd się tu wziąłeś? – po długiej ciszy, zapytał jeden z mężczyzn.
– Z lasu – odparł Eliasz.
– Z lasu? A konkretnie? – dopytywał.
– Konkretnie, jestem wędrowcem, przemierzającym świat. Zamiast słuchać opowieści innych, postanowiłem sam go poznać. Badam, obserwuję, a potem wszystko spisuję. Wzrokiem pokazał na swój pokaźny bagaż, z którego wystawały zwoje papirusu.
– Tak? Ciekawe?! Jestem Adam – powiedział mężczyzna podając dłoń przybyszowi.
– Eliasz – opowiedział wędrowiec.
– To jest Eryk i Kacper, a to Julia, Maria, Ava i maleńka Lili.
– Nie wiemy, skąd jesteśmy, jak długo już tu jesteśmy, nie wiemy, jak się tu znaleźliśmy, nie wiemy, jak stąd się wydostać… Nie tak dawno przywitaliśmy na świecie Lili – kontynuował z przejęciem Adam.
– W porządku – rzekł Eliasz, unosząc dłoń i próbując zatrzymać słowotok Adama – ale pamiętacie swoje imiona – to jest już jakiś trop.
– Żaden – odparł Adam – i nagle pojawiasz się ty, ale nie… jest ktoś lub coś, co nam pomaga – odkąd urodziła się Lili, znajdujemy w okolicy jedzenie i ubranka dla niej, jakby…no nie wiem, ktoś to zaplanował? – nie przestaje mówić.
– Adam, przestań – uspokoiła go Ava, wstając z dzieckiem i oddalając się do jednego z szałasów.
– Tak, pobudowaliśmy trzy szałasy, niedaleko jest strumyk, a my możemy poruszać się jedynie w promieniu około dwóch kilometrów, od tego miejsca, w każdą stronę – kontynuował Adam.
– A co się dzieje, że dalej nie można przejść? – zapytał Eliasz.
– Nic szczególnego, natychmiast, jakimś cudem znajdujemy się z powrotem w tym miejscu. I tak w kółko – odpowiada bezradny Adam.
– Jestem zmęczony, prześpijmy się, a rano spróbujemy rozwikłać tą waszą zagadkę – ze spokojem powiedział – Eliasz.
Adam przygotował miejsce dla gościa obok swojego szałasu i wszyscy udali się na spoczynek.

    Noc była piękna, gwieździsta, a księżyc tak mocno świecił, że swym blaskiem rozświetlał całą polanę, na której znajdowała się ta maleńka osada.
Nagle, w środku nocy, Eliasza obudził szelest liści nad jego głową. Usiadł na swoim posłaniu i rozejrzał się dookoła. Spojrzał jeszcze raz i jeszcze raz i wreszcie dostrzegł w oddali siedzącą na pniu kobietę w srebrnej zbroi.
Kobieta skinieniem ręki poprosiła, żeby się zbliżył. Eliasz wstał i podszedł do tajemniczej postaci.
– Usiądź – powiedziała i wskazała mu miejsce.
– Eliaszu, my się już znamy – rzekła i z uśmiechem spojrzała w jego oczy.
– Królowa Elfów – krzyknął Eliasz.
– Cichooo, bo wszystkich zbudzisz – szepnęła do jego ucha.
– Nie przypadkiem tu się znalazłeś – spieszyła z wyjaśnieniem. Ci ludzie, których tu spotkałeś, to trzy królewskie siostry i ich mężowie. A dziecko, Lili jest pod szczególną ochroną. Musieliśmy ukryć wszystkich.
– Kto, my? – spytał Eliasz.
– Cały nasz niewidzialny świat – rzekła królowa.
– Rozumiem, ale co chodzi z Lili? – zaciekawiony pytał dalej.
– Lili, jak dorośnie, zostanie królową na Ziemi, ale nie w takim rozumieniu, jakby dzisiaj odebrał to świat. Ona zapoczątkuje nową erę pokoju. A może tego dokonać jedynie będąc człowiekiem i wychowując się i dorastając w ziemskich warunkach. Nie możemy za bardzo ingerować, ale możemy stwarzać okoliczności, w których będzie dorastała i rozwijała się.
– A co ja mam z tym wspólnego? – zapytał Eliasz.
– Bądź ich nauczycielem i przewodnikiem, wskazuj drogę i stwórz warunki kochającej się społeczności. Będą pojawiać nowi przybysze. Niech zadomowią się i niech organizują tu sobie życie. Będziecie rośli w siłę. A gdy przyjdzie czas, a jest on nieunikniony, nadejdą wielkie zawieruchy i huragany. Dotknie to i was, ale ty tu będziesz…i ona też…

Słońce promieniami ogrzewało twarz Eliasza, przebudził się nie wiedząc, czy to jawa, czy sen, czy rzeczywiście spotkał się z Królową Elfów. Przetarł oczy i poszedł do strumyka. Myjąc się w odbiciu zobaczył jeszcze raz Królową i usłyszał jej potężny głos: „mądrość i odwaga”.

A więc nie był to sen.

cdn…

Monika Hebda