Zagubieni cz. 2

   Życie w osadzie kwitło, tak jak to zapowiedziała Królowa Elfów. Pojawiali się nowi przybysze, jakby znikąd, ale już nikt nie zwracał na to szczególnej uwagi. Wszyscy z radością przyjmowali gości, którzy z czasem stawali się mieszkańcami, tworząc już nie maleńką osadę, ale większą wioskę.
Trzy księżniczki wraz ze swoimi mężami i małą Lili zapomnieli też o tym, o czym zapomnieli i stali się nierozerwalną częścią społeczności, którą zresztą, mimo woli, sami zapoczątkowali. A tajemnica okoliczności, w której się znaleźli, nadal pozostawała wielką tajemnicą.

   Eliasz bacznie obserwował co się dzieje, jednocześnie spisując wszystkie zdarzenia, jak nadworny kronikarz, ale nie tylko…prowadził też długie rozmowy, snuł opowieści o przyrodzie, jej niezwykłej różnorodności. Zasiewał słowami ziarna i ze spokojem przyglądał się, jak zapuszczają korzenie, zaczynają kiełkować, aby w odpowiedniej chwili pojawiły się pąki i w każdym rozwinął się kwiat.
Jedną z osób, które zagościła na dobre w wiosce wraz ze swoimi córkami, i z którą Eliasz najwięcej spędzał czasu, była Switłana.
Switłana wyglądem przypominała dobrą wróżkę, zawsze świeża i urokliwa, swoim blaskiem i uśmiechem olśniewała każdy poranek. Zajmowała się ziołami, ale nie było to wyłącznie ziołolecznictwo. Uprawiała też len i konopie, z czego, oprócz jedzenia i medykamentów, wraz z córkami, tkała płótna i szyła ubrania, głównie suknie dla kobiet i obszerne długie koszule dla mężczyzn.
Switłana i Eliasz dobrze rozumieli zmienność pór roku, co mówią drzewa i o czym ćwierkają ptaki…

   Pewnego ranka, na ramieniu Switłany usiadł biały gołąb, za nim nadleciały inne ptaki, głośno hałasując.
– Uciszcie się – z przejęciem powiedziała – niech jeden coś powie.
– Zbliżają się, zbliżają … – ćwierkał jeden z nich.
– Któż taki? – pyta Switłana.
– Czterej jeźdźcy z Królestwa Eddy – usłyszała z oddali.

Swietłana pobiegła do Eliasza. Jednak zanim dotarła, biegnąc jeszcze prze plac, na którym stała nowo wybudowana studnia, jeźdźcy już wjechali i zatrzymali się tuż obok niej. Jeden z nich zsiadł z konia i podszedł do niej i kłaniając się spytał właśnie o Eliasza.
– Poszukujemy podróżnika o imieniu Eliasz – powiedział, będąc przekonanym, że właśnie tu przebywa.
– Tak, jest tutaj z nami – odparła Switłana.
W tejże chwili pojawił się Eliasz. Słyszał rozmowę i pospiesznie zbliżył się do przybyszów.
– Jestem, czym mogę służyć? – spytał.
– Witaj Eliaszu, Król Frejr chce cię widzieć. Mamy rozkaz eskortować cię do zamku. Część waszej wioski znajduje się pod jego jurysdykcją. Druga zaś część…a o tym porozmawiasz już z królem – odrzekł tajemniczo.
Eliasz znał króla Frejr, ale raczej z opowieści. Słyszał również o samym królestwie Eddy i królowej Gerdzie, ale nie sądził, że zatrzymał się aż tak blisko…a już nie przypuszczał, że mógłby znaleźć się na królewskim zamku. Bardzo był podekscytowany tym faktem, że aż zapomniał o swojej roztropności i o tym, że miał sprawować pieczę nad całą społecznością.
Nagle zza pobliskiego drzewa wybiegła śpiewająca Lili. Lili miała już siedem lat. Śliczna i kolorowa, jak nie jeden kwiat o błękitnych oczach, jak oceany i włosach jasnych, jak łany złocistego zboża, połyskujące promieniami słońca.
Wszyscy zamilkli skierowawszy wzrok na Lili. Lili trzymała w jednym ręku bukiet polnych kwiatów, a w drugim swoją ulubioną szmacianą lalkę. Niewiele myśląc podbiegła do przybysza rozmawiającego z Eliaszem i podarowała mu lalkę.
– Proszę, to dla Gerdy – odparła śpiewającą.
Zdumiał się Eliasz i pozostali, skąd wiedziała o królowej Gerdzie?
Podbiegła Ava i zabrała dziewczynkę do szałasu.
Rycerz schował lalkę, poprosił, żeby Eliasz spakował najpotrzebniejsze rzeczy, bo już muszą ruszać w drogę powrotną.
Jeden z jeźdźców zostaje na miejscu, a ty wsiadasz na jego konia. W drogę! – krzyknął.

Odjechali pozostawiając po sobie chmurę kurzu.

Cdn…

Monika Hebda