O Życiu

            Nie znam całej książki, ale wśród swoich notatek, znalazłam maleńki, ale jakże cenny jej fragment, który dawno temu zainspirował mnie do… poszukiwań. Czego poszukiwałam? Prawdy! A oto i on:

            „Słońce rozświetlało jaskrawo przeciwległy mur, a odblask był tak silny, że twarze obecnych w pokoju – przez kontrast – zdawały się szare. Mała dziewczynka zbliżyła się do mnie, bez żadnej ze strony matki zachęty, usiadła bliziutko i rozglądała się szeroko otwartymi oczkami, jakby dziwiła się co takie zgromadzenie ma znaczyć. Była czyściutka, ładnie ubrana, z kwiatami we włosach. Przyglądała się wszystkim wokoło bacznie i ciekawie, bez zapamiętywania, jak to dzieci zwykły czynić. Oczki miała żywe, błyszczące ciekawością, ale niezbyt wiedziała co ma w tej chwili robić – śmiać się czy bawić, skakać czy też wykrzykiwać. Wreszcie wzięła moją rękę i zaczęła przyglądać się jej z najwyższym zainteresowaniem, a za chwilę – nie zwracając najmniejszej uwagi na zgromadzone w pokoju osoby – usadowiła się wygodnie na dywanie i usnęła z głową na moich kolanach. Główkę miała kształtną, o szlachetnych harmonijnych liniach, a cała osóbka aż pachniała schludnością.
Przyszłość jej była tak samo niepewna i smutna, jak innych obecnych w tym pokoju osób. Czekały ją rozterki, troski, ból, było to równie nieuniknione jak te blaski słońca na murze, bo wszak na to aby od bólu i trosk być wolnym, potrzeba najwyższej inteligencji, a zarówno wychowanie dziewczynki jak i wszystkie otaczające ją wpływy sprzysięgną się na pewno, aby do rozwoju tej inteligencji nie dopuścić.” (…)  Jiddu Krishnamurtii „Uwagi o Życiu”, tom I, rozdział 52, Zazdrość.

            Każdego ranka budzimy się ze snu, mniej lub bardziej spokojnego. Są wśród nas tacy, którzy budzą się z szerokim uśmiechem, nawet pomimo trosk. Ale w przeważającej większości są tacy, dla których nowy dzień wcale nie zwiastuje słonecznej pogody… Jedni żyją nadzieją, że wszystko się ułoży, inni zaś wciąż się zamartwiają i ciągle im pada deszcz na głowę, wieje wiatr i przechodzą tornada, słychać grzmoty i błyskawice. I trwają w tym… a przecież po burzy zawsze pojawia się błękitne i czyste niebo…czyżby tylko na chwilę… ?! Czy w jednym i w drugim przypadku nie żyjemy złudzeniami, oczekując jakiejś zmiany, która odmieni nasz los, licząc zwykle na kogoś lub coś, dzięki czemu się to dokona? Żyjąc w takiej iluzji raczej nie uda się sięgnąć gwiazd. Żyjemy w kole nadziei, pragnień i oczekiwań. Czy coś się zmienia? Otóż nie…wchodząc głębiej w to zagadnie, niestety nie…
Jak zatem dostrzec i poczuć, to „błękitne niebo”? Jak zanurzyć się w bezkres tego błękitnego oceanu, poczuć, to szczęście i radość, którymi w istocie jesteśmy?
Czy ludzkość w ogóle może być szczęśliwa?! Tak. Sekret tkwi w sposobie myślenia, w uświadomieniu sobie kim się jest i po co się tu jest. Poczucie świadomej jedności z tą częścią nas, która jest Życiem, bez której ja i Ty nie moglibyśmy istnieć, jest tym, za czym, wbrew pozorom,  najbardziej tęsknimy i czego tak najbardziej potrzebujemy – (…) „potrzeba najwyższej inteligencji” (…)

Monika